Można zrozumieć, iż nie mogąc pogodzić się z utratą władzy i beneficjów z niej płynących, licznych przywilejów, ale to co się dzieje od ostatnich wyborów, budzi poważny niepokój. Jak daleko w negowaniu i podważaniu demokratycznego wyboru Polaków może się posunąć „sitwa” okupująca Polskę od 1989r. Oni władzy raz zdobytej nie mają zamiaru oddać. Dwa razy wymknął im się ster z rąk -w 1992 i w 2005 – i dwa razy w sposób absolutnie bezwzględny i gwałtowny go odzyskiwali. Dziś patriotyczna część Narodu trzeci raz próbuje odzyskać suwerenność narodową i państwową. I po raz trzeci spotyka się z nieprzebierającym w środkach kontratakiem. Jak wskazują fakty nie pogodzenie się z porażką za wszelką cenę nie chcą oddać władzy, bo oznaczałoby to ich zgubę – utratę wpływów, łatwych pieniędzy, ujawnienie powiązań i układów „mafijnych” korupcjogennych, prawdopodobnie odpowiedzialność karną. Teraz więc, kiedy to groźba stała się bardzo realna, pojawiła się klasyczna agresja lękowa – strach wywołuje atak, który jest najlepszą obroną utraconych pozycji. Im większy strach, tym ataki bardziej zajadłe i agresywne.

Obecna zmasowana i zorganizowana międzynarodowa nagonka na nową władzę po raz kolejny uzmysławia nam, że jest w Polsce wiele nie tylko pojedynczych wpływowych osób, ale całych środowisk gotowych do zdrady i niemal jawnego służenia obcym interesom. Gdzie szukać przyczyn tego zjawiska? Może wystarczy sięgnąć do roku 1989 i paktu Kiszczak-Michnik zawartego w Magdalence?

Jak podaje tygodnik „gazeta warszawska” na wczesnym etapie transformacji ustrojowej służby niemieckie z obu stron ówczesnej żelaznej kurtyny, wschodnioniemiecka STASI i zachodnioniemecka BND nawiązywały „dialogi operacyjne” z Polakami. I to zarówno w elicie partyjnej (przykład: Stanisław Ciosek), jak i w elicie „solidarnościowej” (przykład: środowisko gdańskich liberałów z Donaldem Tuskiem, mniemanym agentem „Oskarem”). To tłumaczy, dlaczego w ciągu tygodnia po wyborach parlamentarnych w Polsce Niemcy zaczęli atakować nowe władze i zarzucać Polsce łamanie demokracji. O czym to świadczy? Czego tak bardzo się boją?

III RP była Państwem od podstaw, na poziomie selekcji kadrowej współtworzonym przez Niemców. Niemcy uważając Polskę za swoje terytorium, którego integralność notabene wciąż kwestionują, nie zamierzają tolerować suwerenności narodu polskiego. Niemcy tę rzeczywistość przestali w prowadzonej przez siebie polityce owijać w bawełnę. Trafność oceny sytuacji dokonał Grzegorz Braun reżyser filmów dokumentalnych i kandydat na urząd prezydenta PR w 2015 roku, stwierdzając, „że na polskim terytorium konstytuuje się właśnie kondominum rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym”. Obserwując zachodzące zdarzenia polityczne w Polsce oraz postawy komisarzy niemieckich w Unii Europejskiej uważam, że nie ma w tym najmniejszej przesady.