Spór unijny o TK był sporem ideologicznym. Padła ostoja Państwa prawa w Polsce, blady strach padł na liberalne lewactwo, dlatego zaostrzyła się retoryka totalnej opozycji, wspieranej przez osoby o kosmopolitycznych poglądach, nie koniecznie będące wrogo nastawionych do rządów „Dobrej Zmiany”. Przykładów świadczących o intensyfikacji niemieckich wpływów na kształt Polskiego ustroju po objęciu władzy przez PiS jest bardzo wiele. Począwszy od Komisji Weneckiej, która aktywnie angażuje się w czynne poparcie totalnej opozycji. Na obchodach 30. rocznicy utworzenia TK, finansowanych przez Fundacje Adenauera było wielu gości z Niemiec. Wybór miejsca w Gdańsku też nie był przypadkowy.

Za swe zasługi w umacnianiu w Polsce ustroju państwa prawa byłemu Prezesowi sędziemu Rzeplińskiemu w czerwcu ubr. Wydział Prawa Uniwersytetu w Osnabrucku nadał mu tytuł doktora honoris causa za, jak to określono „niezłomne występowanie w obronie rządów prawa”. Za tą decyzją stał guru niemieckiego prawa, jakim jest dzisiaj prof. Christian von Bar, specjalista w zakresie prawa cywilnego, międzynarodowego oraz porównawczego, od lat związany z uniwersytetem w niemieckim Osnabrucku. W roku 2009 z jego inicjatywy tytułem doktora honoris causa uniwersytet w Osnabrucku uhonorował prof. Irenę Lipowicz, która w roku 2010 objęła stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Von Bar jest osobą wpływową nie tylko w Niemczech ale w całej Europie, mając bardzo szerokie wpływy w międzynarodowym środowisku prawniczym. Von Bar decyduje o tym, którzy z polskich prawników mogą wypłynąć na szerokie europejskie wody. Od lat promuje byłego szefa TK prof. Andrzeja Zolla. Obecnie w Osnabrucku wykłada jego syn Fryderyk Zoll, także profesor prawa. O tym, że wielu polskich profesorów jest na niemieckim wikcie świadczy również fakt, zaginięcia w IPN tysięcy dokumentów archiwalnych z śledztw w sprawach dotyczących zbrodni popełnionych w Polsce przez niemiecki Wermacht. Okazało się, że zostały one przekazane Niemieckiej Centrali Ścigania Zbrodni w Ludwigsburgu. Odpowiedzialny za to był prof. Witold Kulesza. Można domniemać, iż ten „archiwalny dar”, dowodzący niemieckich zbrodni, popełnionego ludobójstwa na ziemiach Polskich, których IPN nie mógł zbadać, był działaniem świadomym i celowym. Czy nie przypadkiem było ono zapłatą za stypendia i granty, które Kulesza wcześniej otrzymywał od Niemców? I tym sposobem odwdzięczył się swym mocodawcom?